StojÄ™ dziÅ› przed PaÅ„stwem, ponieważ uznaliÅ›cie, że moja biografia s?uży „wolnoÅ›ci i demokracji”. UznaliÅ›cie, że jestem „przekonanym i przekonujÄ…cym Europejczykiem”. I – co dla mnie jest by? może najważniejsze – uznaliÅ›cie, że uosabiam „solidarnoÅ›? i PolskÄ™ otwartÄ… na Å›wiat, mocno osadzonÄ… w rodzinie narodà³w europejskich”.
Kiedy czytam te s?owa i patrzÄ™ na listÄ™ laureatà³w nagrody Karola Wielkiego, do ktà³rej zechcieliÅ›cie do?Ä…czy? także moje imiÄ™, odczuwam dumÄ™. Ta duma – nie mà³wiÄ™ o mojej osobistej satysfakcji – wynika z faktu, że stÄ…d, z Akwizgranu, jednej z symbolicznych stolic kontynentu, po raz kolejny dostrzegliÅ›cie, że doÅ›wiadczenie, ktà³re by?o naszym udzia?em, przybliża EuropÄ™ Europejczykom.
Urodzi?em siÄ™ w 1957 roku, niespe?na miesiÄ…c po tym, jak w Rzymie podpisano znane traktaty, ustanawiajÄ…ce EuropejskÄ… Wspà³lnotÄ™ GospodarczÄ…, ktà³re sta?y siÄ™ fundamentem integracji europejskiej. MogÄ™ wiÄ™c powiedzie?, że jestem niemal rà³wieÅ›nikiem Unii Europejskiej.
Urodzi?em siÄ™ w GdaÅ„sku, mieÅ›cie, ktà³rego historia, zw?aszcza ostatniego stulecia, stanowi lekcjÄ™ dziejà³w powszechnych. Tu rozegra?y siÄ™ wszystkie ważniejsze dramaty, ktà³re ludzkoÅ›? przeży?a w XX wieku. To w?aÅ›nie taki GdaÅ„sk jest mojÄ… „rodzinnÄ…” EuropÄ….
Z poddasza domu, w ktà³rym mieszka?em, można by?o obserwowa? pracÄ™ dźwigà³w stoczniowych, piÄ™kny stary dworzec kolejowy, a dalej wieże KoÅ›cio?a Mariackiego i Ratusza. W najbliższej okolicy by?o siedem cmentarzy, do ktà³rych wiod?y Å›cieżki wyznaczone przez wiekowy żywop?ot, Å›lad botanicznej fantazji i rozmachu dawnych gdaÅ„szczan. Na grobowcach i nagrobkach z trudem odczyta? można by?o nazwiska i epitafia, g?à³wnie niemieckie, ale też polskie, rosyjskie, a nawet ze wschodnimi pà³?księżycami. Jeden z cmentarzy, pielÄ™gnowany i strzeżony, zape?niony by? setkami grobà³w bez krzyży i nazwisk, tylko z gwiazdami i numerami. Pochowano tu żo?nierzy Armii Czerwonej, ktà³rzy polegli przy zdobywaniu GdaÅ„ska w 1945 roku.
W latach mojego dzieciÅ„stwa Å›lady wojny by?y w mieÅ›cie jeszcze Å›wieże: ruiny, leje po bombach, liszaje po kulach na tynkach kamienic. Wiele ulic odbudowano i budowano, co przecież też by?o konsekwencjÄ… nie tak odleg?ego w czasie kataklizmu. Co rusz natrafialiÅ›my jednak na Å›lady innej epoki: jakieÅ› monety z rybÄ… lub żaglowcem, naczynia z gotyckim napisem „Salz”, guziki od mundurà³w żo?nierzy nieistniejÄ…cych armii. Ale, tak naprawdÄ™, od tamtej epoki, z ktà³rej pochodzi?y te przedmioty, dzieli?a nas wiecznoÅ›?.
Pewnie wtedy, gdy szed?em do szko?y lub do sklepu, mijajÄ…c raz ruiny, a czasem stare domy i kamienice, nie wiedzia?em, że to moje miejsce na Ziemi przesiÄ…kniÄ™te jest starÄ… historiÄ…, ktà³ra czyni?a nas obywatelami d?ugiej tradycji, a nie tylko mieszkaÅ„cami jednego z miast. Znacznie pà³Åºniej przysz?o mi zrozumie? do jakich fenomenà³w europejskich siÄ™ga ta tradycja.
Zaczyna?em to rozumie?, kiedy czyta?em u francuskiego historyka Ferdynanda Braudela, że w XVI i XVII wieku „to miasto – po?ożone miÄ™dzy szerokim Å›wiatem a bezmiarem Polski – jest, jeÅ›li nie jedynÄ…, to w każdym razie najdonioÅ›lejszÄ… bramÄ… dla obu kierunkà³w handlu, wwozu i wywozu”.
Zaczyna?em to rozumie?, kiedy brytyjski historyk Norman Davies opisywa? GdaÅ„sk jako „ruchliwe mrowisko pracy, dobrobytu i kultury”, co by?o „zjawiskiem dobrze znanym we W?oszech czy Niderlandach, lecz absolutnie niespotykanym w Polsce”.
Podobnie by?o przy lekturze wspomnieÅ„ Joanny Schopenhauer, matki filozofa – obydwoje urodzili siÄ™ w GdaÅ„sku. Trudno czyta? bez emocji te strony, przesycone sentymentem i przywiÄ…zaniem do Polski. Pod jej pià³rem GdaÅ„sk jawi siÄ™ jako „czÄ…steczka Zachodu powiÄ…zana z PolskÄ… realnymi interesami, a jednoczeÅ›nie oko Zachodu patrzÄ…ce na niÄ… z bliska od kilkuset lat” (K. Brandys).
NieÅ›wiadomie zwiedza?em tropy tej starej i d?ugiej tradycji podczas spacerà³w w oliwskim parku, do ktà³rego nierzadko prowadzi?a mnie mama, a ktà³ry nosi? już wtedy imiÄ™ Adama Mickiewicza, wielkiego poety polskiego romantyzmu. Chodzi?em po Å›ladach i wÅ›rà³d pozosta?oÅ›ci Å›redniowiecznej cywilizacji cysterskiej, o ktà³rej historycy powiadajÄ…, że zasiÄ™g jej oÅ›rodkà³w pokrywa siÄ™ z granicami Europy.
Zastanawia?em siÄ™ nie jeden raz, jak to siÄ™ sta?o, że nazizm i komunizm nie zdo?a?y wydziedziczy? nas z Europy. Wydawa? by siÄ™ mog?o, że na swojÄ… obronÄ™ mieliÅ›my tak niewiele: zrujnowane cmentarze, cieÅ„ wielkiego gotyckiego koÅ›cio?a, bicie dzwonà³w na ratuszowej wieży…
MieliÅ›my jeszcze coÅ›, co ktoÅ› piÄ™knie nazwa? skromnÄ… dostojnoÅ›ciÄ… obyczaju. W moim wypadku by?y to niedzielne wyprawy z rodzicami do cukierni, podejmowane wbrew szaroÅ›ci i biedzie dnia powszedniego. W mojej rodzinie by?o to wspà³lne muzykowanie przy okazji Å›wiÄ…t, co – jak siÄ™ pà³Åºniej dowiedzia?em – praktykowano (a może praktykuje siÄ™ do dzisiaj?) w TrieÅ›cie, Monachium czy Utrechcie.
Taka Europa by?a w nas, a przynajmniej by?a w nas wiernoÅ›? marzeniu o Europie. Może racjÄ™ ma Ortega y Gasset, ktà³ry pisze, że wyjÄ…tkowoÅ›? Europy polega na g?Ä™bokim poczuciu historycznoÅ›ci, dziÄ™ki ktà³remu ma ona swojÄ… organicznÄ… ciÄ…g?oÅ›? i tożsamoÅ›?. DziÄ™ki temu, że jest wspà³lnotÄ… wspà³?pracy i konfliktà³w, wymiany i obyczajà³w, a nie wytworem ideologà³w, może opiera? siÄ™ w?aÅ›nie ideologiom, nawet tym, ktà³re – jak nazizm i komunizm – wyros?y z europejskiego ducha, ale ostatecznie nie by?y w stanie go zdeprawowa?.
Jednak takie ideologie musia?y odcisnÄ…? Å›lad na europejskiej tożsamoÅ›ci. Może dotyczy to zw?aszcza tych po?aci kontynentu, ktà³re z powodu rà³Å¼nych racji historycznych i geograficznych majÄ… charakter pogranicza. Komunizm bez wÄ…tpienia wzmocni? tu pewien rodzaj podwà³jnych uczu?: czujemy siÄ™ w Europie zarazem tubylcami jak i cudzoziemcami, że odwo?am siÄ™ do polskiego noblisty Czes?awa Mi?osza.
Ale może jest tak, że Europie potrzebni sÄ… tacy Europejczycy, dla ktà³rych jest ona zarazem ojczyznÄ… i zagranicÄ…, czymÅ› swoim i czymÅ› obcym. Może z takich relacji i napiÄ™? wyrasta wspà³lnota coraz lepsza i bardziej ludzka.
By? może wszystko to w jakiejÅ› mierze z?oży?o siÄ™ rà³wnież na genezÄ™ Sierpnia 1980 roku w GdaÅ„sku. Epopeja SolidarnoÅ›ci jest nie tylko fragmentem mojej biografii. Wydarzenia, o ktà³rych bÄ™dÄ™ mà³wi? sk?adajÄ… siÄ™ bowiem na zbiorowÄ… biografiÄ™ pokolenia, ktà³re wspà³?tworzy?o ten wielki ruch spo?eczny, dziÄ™ki ktà³remu rozpoczÄ…? siÄ™ upadek komunizmu, dzisiaj wiemy także, że by? to pierwszy krok na polskiej drodze do Europy i naszej obecnoÅ›ci w Unii Europejskiej.
Sierpień 1980 roku zaczą? się w Gdańsku, w stoczni im. Lenina. Historia przystanę?a wtedy nad brzegiem Ba?tyku, a moje miasto użyczy?o swojego krajobrazu za t?o wielkiego strajku.
Ale SierpieÅ„ zaczÄ…? siÄ™ w GdaÅ„sku dziesiÄ™? lat wczeÅ›niej. To pozorny paradoks. Wybuch? wtedy robotniczy protest przeciwko podwyżkom cen, zw?aszcza żywnoÅ›ci. Mia?em czternaÅ›cie lat, wiÄ™c by?em wystarczajÄ…co doros?y, by rozumie?, co siÄ™ wokà³? mnie dzieje. Widzia?em wà³wczas sceny, ktà³re uformowa?y mnie na ca?e życie.
TysiÄ…ce demonstrantà³w Å›piewajÄ…cych ”˜WarszawiankÄ™”, p?onÄ…cy Komitet partii komunistycznej, milicjanci bijÄ…cy kogo popadnie, strzelajÄ…cy do t?umu i przez ten t?um rozszarpywani. Wszystko to by?o jak z czytanek o rewolucji. Dobrzy robotnicy i z?a w?adza. Rà³wnoÅ›?, braterstwo, rewolucja. A rà³wnoczeÅ›nie uczucie wielkiego strachu i radosnej euforii. Czu?em z tymi ludźmi absolutnÄ… i bezwzglÄ™dnÄ… solidarnoÅ›?.
Radykalizmu uczyliÅ›my siÄ™ na ulicach, a demonstracje, niezależnie od ich tragicznego żniwa, by?y dla nas m?odych Å›wiÄ™tym czasem. Z tego misterium wyszliÅ›my jakoÅ› bogatsi, dostrzegliÅ›my mianowicie, że istnieje coÅ› bardzo ważnego: przestrzeÅ„ publiczna, w ktà³rej dzia? siÄ™ mogÄ… sprawy porywajÄ…ce. W tych dniach nikt nie mia? wÄ…tpliwoÅ›ci, po czyjej stronie jest racja. ZdolnoÅ›? rozpoznawania dobra i z?a w publicznej przestrzeni – to jedno z najważniejszych grudniowych doÅ›wiadczeÅ„.
Takich rzeczy siÄ™ nie zapomina. Kto przeży? GrudzieÅ„ w GdaÅ„sku, majÄ…c kilkanaÅ›cie lat, kto widzia? czo?gi na ulicach i zalew k?amstw w gazetach, ten dojrzewa? politycznie bez porà³wnania szybciej niż rà³wieÅ›nicy pozbawieni podobnych doÅ›wiadczeÅ„. PamiÄ™tam napis wypisany niezdarnymi literami na murze, ktà³rego sens zrozumia?em dopiero pà³Åºniej: KatyÅ„! By? dzie?em siedemnastoletniego Arama Rybickiego, potem dzia?acza opozycji demokratycznej, a w wolnej Polsce pos?a na Sejm i mego przyjaciela. ZginÄ…? on tragicznie miesiÄ…c temu w katastrofie pod SmoleÅ„skiem.
Ale tamto doÅ›wiadczenie mia?o także inny wymiar edukacyjny. ZapamiÄ™taliÅ›my, że konfrontacja uliczna, nawet najgwa?towniejsza, może by? przegrana, że przemoc rodzi przemoc. Dlatego w etos gdaÅ„skiego buntu w 1980 roku wpisane by?y odpowiedzialnoÅ›?, organizacja i silne przywà³dztwo. One stworzy?y mocne ramy dla emocji i da?y nam wszystkim g?Ä™bokie poczucie sensu walki, wizjÄ™ wygranej. DojrzewaliÅ›my.
Sierpień i Solidarnoś? sta?y się moją ojczyzną. To by? początek wielkiej zmiany i końca komunizmu. A nazywając rzecz dok?adniej: pierwszym akordem tej zmiany by? rok 1980, drugim 1989.
Wtedy wszystko by?o proste. SzliÅ›my do SolidarnoÅ›ci jak do powstania narodowego. ByliÅ›my przekonani, że mamy wrÄ™cz do czynienia z pierwszÄ… od pokoleÅ„ zwyciÄ™skÄ… insurekcjÄ…. ZwyciÄ™skÄ…, bo zdolnÄ… do samoograniczenia, czyli ?Ä…czenia odwagi z rozwagÄ…, co stanowi od wiekà³w zasadÄ™ postÄ™powania mego rodzinnego miasta.
W sierpniu staliÅ›my siÄ™ wewnÄ™trznie niepodlegli. Kto by? pod bramÄ… strajkujÄ…cej stoczni, ten nie zapomni uczucia wyzwolenia, ktà³re dodawa?o si? i czyni?o by? może lepszymi niż zwykle jesteÅ›my. Zniewoleni wstali z kolan i wysoko podnieÅ›li g?owy domagajÄ…c siÄ™ swoich praw. To by? tryumf obywateli w nas samych (w naszych umys?ach i sercach) nad poddanymi paÅ„stwa komunistycznego. S?owa odzyska?y wtedy godnoÅ›? i przesta?y by? podejrzane. Mowa jasna zwycięży?a nad k?amstwem. Na naszych oczach dokona?a siÄ™ nieoczekiwana i niespotykana rewolucja etyczna. Nikt nie mia? wÄ…tpliwoÅ›ci, że w?aÅ›nie w GdaÅ„sku spe?ni? siÄ™ akt zapowiedziany przez Jana Paw?a II podczas jego pierwszej wizyty w Polsce. Tak, w GdaÅ„sku odnowi?o siÄ™ oblicze mego kraju.
W ten sposà³b rozpoczÄ™?a siÄ™ dekada, ktà³rej fina? w 1989 roku przynià³s? wolnoÅ›? krajom Europy Åšrodkowej i zjednoczenie Niemiec.
SolidarnoÅ›? swoim impetem uruchomi?a olbrzymi proces politycznego dojrzewania spo?eczeÅ„stwa. Okaza?a siÄ™ pokojowÄ… rewolucjÄ… politycznÄ…, wolnoÅ›ciowÄ… i antytotalitarnÄ…, o ktà³rej mog?em wczeÅ›niej tylko marzy? lub … czyta?. Teraz na naszych oczach spe?nia?y siÄ™ s?owa Hannah Arendt o szczęściu publicznym, ktà³re odkrywa?y minione pokolenia. W sierpniu odkryliÅ›my je dla siebie. Szczęście publiczne sta?o siÄ™ wtedy udzia?em milionà³w Polakà³w. Jego źrà³d?em by?o niezwyk?e w swej mocy poczucie uczestnictwa w czymÅ› bardzo ważnym, wielkim, bliskim cudu jak owocowanie drzewa owocowego w zimie.
Po?Ä…czeni wiÄ™zami SolidarnoÅ›ci wybraliÅ›my nowych strażnikà³w naszej przysz?oÅ›ci z Lechem Wa?Ä™sÄ… na czele. Mà³wiliÅ›my wtedy: wszyscy za jednego, jeden za wszystkich, powtarzaliÅ›my s?owa o jednoÅ›ci w rà³Å¼norodnoÅ›ci, nie wiedzÄ…c nawet, że taka jest dewiza wspà³lnoty europejskiej.
JeÅ›li SolidarnoÅ›? by?a ojczyznÄ… to GdaÅ„sk w sierpniu 1980 roku sta? siÄ™ agorÄ…. KtoÅ› zafascynowany starożytnymi Grekami, jak ja, z ?atwoÅ›ciÄ… mà³g? dostrzec niejednÄ… analogiÄ™. Nie wiem, czy strajkujÄ…cy przypominali AteÅ„czykà³w z czasà³w Peryklesa, ale byli podobnie jak oni zatroskani nad wspà³lnym dobrem i przysz?oÅ›ciÄ… polis. Odzyskana wolnoÅ›? uobywatelnia?a każdego. Agora powstawa?a w halach hutniczych i zajezdniach tramwajowych, zak?adach pracy i uniwersytetach, wszÄ™dzie tam gdzie spotykali siÄ™ ludzie, by przywrà³ci? elementarny sens pojÄ™ciu demokracji. Jej regu? uczono siÄ™ w ruchu, lecz bez trudu odnawiano tradycjÄ™ „rzÄ…dà³w ludu przez lud dla ludu”. I tych idea?à³w nie pozwolono już sobie odebra?, mimo stanu wojennego, aresztowaÅ„ i represji.
Odmà³wiliÅ›my prawomocnoÅ›ci staremu porzÄ…dkowi.
Za sprawÄ… SolidarnoÅ›ci powrà³ciliÅ›my do Europy wolnych i demokratycznych narodà³w. SolidarnoÅ›? sta?a siÄ™ zarazem nowym doÅ›wiadczeniem europejskim. W 1989 roku dokona?o siÄ™ pierwsze symboliczne zjednoczenie naszego kontynentu, bo upad?a „żelazna kurtyna”. Drugie, rzeczywiste dokona?o siÄ™ piÄ™tnaÅ›cie lat pà³Åºniej w 2004 roku.
Nasze pokolenie mia?o szczęście. Å»yjemy w niezwyk?ych czasach. Mamy za sobÄ… racje moralne i wielkie polityczne marzenia. Uda?o siÄ™. OsiÄ…gnÄ™liÅ›my to, czego oczekiwa?y rà³wnież wczeÅ›niejsze pokolenia. Można powiedzie?, że to wszystko sta?o siÄ™ tak nagle, a zarazem jakby zwyczajnie…
Odnajdujemy siÄ™ dzisiaj w Europie wielkiego eksperymentu spo?ecznego i politycznego. Odważnie i z rozwagÄ… podejmujemy prà³by zbudowania pewnej ca?oÅ›ci – ktà³rej kszta?tu jeszcze nie znamy - nad wieloÅ›ciÄ… paÅ„stw, narodà³w, jÄ™zykà³w i religii. Ale pamiÄ™tamy, że nasza idea Europy wyrasta z odwiecznych marzeÅ„ o wspà³lnocie wolnych narodà³w i braterstwie wolnych ludzi.
Moje s?owa kierujÄ™ do tych wszystkich, ktà³rzy twierdzÄ…, że dla Europy nadesz?a „godzina pà³?mroku”, by pos?uży? siÄ™ s?ynnÄ… metaforÄ… Ortegi y Gasseta. Niejeden nawet sÄ…dzi, że wszystko sta?o siÄ™ przedmiotem wÄ…tpliwoÅ›ci, a „godzina pà³?mroku”, o ktà³rej wspomnia?em, zapowiada nieuchronnie zmierzch. Jestem odmiennego zadania. Uważam bowiem, że mamy do czynienia z czymÅ›, co na pewno nie zapowiada agonii. Trudno zresztÄ… wskaza? przyk?ad, by jakakolwiek forma życia zbiorowego umar?a na atak wÄ…tpliwoÅ›ci, jak powiada hiszpaÅ„ski myÅ›liciel. Natomiast zdarza siÄ™, że upad?y one z powodu sklerozy, zw?aszcza wtedy, gdy zapomina?y o wartoÅ›ciach i regu?ach, ktà³re z?oży?y siÄ™ na akt ich fundacji. Moim zdaniem „godzina pà³?mroku”, ktà³rÄ… przywo?a?em, poprzedza chwilÄ™ przed brzaskiem. Stronnictwu zmierzchu przeciwstawmy wiÄ™c stronnictwo brzasku, ktà³rego dewizÄ… niech pozostanie Europa jako norma, wspà³lnota jako regu?a, wolnoÅ›? i solidarnoÅ›? jako zasada. To nasz drogowskaz. Europa wcale nie gaÅ›nie. Obecny kryzys to dobry moment, by wzmocni? i rozwinÄ…? model europejski. Wykorzystajmy wiÄ™c okazjÄ™, by obwieÅ›ci?, że oto wybi?a godzina Europy.
PojÄ™cie Europy – mà³wiÄ… o tym poeci, historycy, filozofowie – jest pojÄ™ciem pozbawionym precyzji, chwiejnym, a chwilami niedookreÅ›lonym. Ale budzi jednoznaczne skojarzenia i przyspiesza bicie naszych serc.
Pozwà³lcie PaÅ„stwo, że pokojowÄ… nagrodÄ™ Karola Wielkiego za rok 2010, ktà³rÄ… dzisiaj odbieram jako premier polskiego rzÄ…du, dedykujÄ™ mojemu pokoleniu, pokoleniu SolidarnoÅ›ci, a w szczegà³lny sposà³b wszystkim ofiarom katastrofy samolotowej pod SmoleÅ„skiem